Ostatnie
dziewięćdziesiąt dni minęło mu jakby w zwolnionym tempie. Jedna
czwarta roku upłynęła na nauce, wymyślaniu nowych melodii do
kolejnych tekstów Billa, a także koncertowaniu w garażu.
Mimo usilnych prób nie udało się im załatwić występu w
żadnym klubie, pubie ani chociażby w jakimś supermarkecie. Nie
oczekiwali wiele, wystarczyłoby im „gdziekolwiek” byleby ich
publicznością była większa liczba osób. Każdorazowo
odsyłano ich z kwitkiem, tłumacząc, że muzyka nie jest adekwatna
do miejsca, że ten styl nie jest teraz „na topie”, że są
jeszcze za młodzi. Do cholery, mają czekać do osiemdziesiątki,
żeby ktoś wreszcie ich zauważył?! Mimo wszystko wymyślali coraz
to nowe utwory, wena nie opuszczała ich przez bite trzy miesiące.
Pragnęli sławy od zawsze, chcieli zostawić coś po sobie na tym
świecie. Marzyli o tym, żeby ludzie na ich przyszłych koncertach
przejmowali energię, którą tak bardzo chcieli im przekazać.
Właśnie dla tego widoku, dla tego uczucia satysfakcji, spełnienia,
radości nie poddawali się. Bywały chwile zwątpienia, lecz było
ich czterech, czterech najlepszych przyjaciół, których
łączyła wspólna pasja i właśnie w tych ciężkich lecz
jednakże ulotnych momentach wspierali się, zacieśniając swoją
przyjaźń.
Z
Caroline widział się jedynie w szkole, właściwie nie rozmawiali
ze sobą. Co więcej Andreas nie pozwalał mu zapomnieć o
uciekającym czasie i o zakładzie. Los sprawił, że Tom kompletnie
nie miał czasu, jego priorytetem stała się muzyka i szkoła. W
końcu chyba jak każdy chciał dobrze zdać ten semestr. Często był
zły na siebie, ponieważ cały rok olewał szkołę, a pod koniec
maja lub początek czerwca musiał nadrabiać całe półrocze.
Zawsze na koniec roku szkolnego jego oceny były takie jak dokładnie
chciał, ale dwa ostatnie miesiące nauki spędzał w książkach.
Mimo to nie rezygnował z imprez, co było kolejnym błędem,
ponieważ później musiał siedzieć z książką do rana. W
efekcie był niewyspany, zmęczony i marudny. Co rok obiecywał
sobie, że będzie się uczył w miarę systematycznie i z każdym
rokiem obietnica rzucana była w błoto. Wiedział, że jest zdolny,
miał świadomość swojej inteligencji i to było złe, ponieważ
zamiast ją szlifować, stawać się coraz mądrzejszym używał jej
jedynie do tego, by zdać, szedł po linii najmniejszego oporu.
Nadwyrężał swoje ciało i umysł, nie śpiąc po nocach, dniami
chodził jak ludzkie zombie. Mimo tego zawsze spadał jak kot na
cztery łapy. Kończył z zadowalającym wynikiem, matka zawsze
powtarzała mu, że jeśli by chciał to byłoby jeszcze lepiej.
Doskonale wiedział to, lecz nie potrafił się przymusić. Może za
rok się postara...
Był
ogromnie zadowolony, kiedy dowiedział się o obecności Caroline na
domówce u Konstanze Klempher. Akurat w dzień tej imprezy
gaśnie jego zakład z Andreasem. Denerwowało go to, że mimo tych
dłużących się trzech miesięcy nie miał czasu, by porozmawiać
dłużej z Caroline. Nie był usatysfakcjonowanych z krótkich,
nic nie znaczących zdań jakimi się wymieniali. Ich ostatnia,
dłuższa rozmowa nie miała pozytywnego zakończenia. Istniała
możliwość, że na tej „celebracji” nie wiadomo czego Caro
nawet na niego nie spojrzy. Ta myśl wywoływała w nim same
negatywne uczucia. Z każdym zbliżającym się dniem miał coraz
większe wątpliwości. Zaczął zastanawiać się czy robi dobrze,
dąży przecież do tego, by rozdziewiczyć ukochana siostrę swojego
przyjaciela. Nagle dopadły go ogromne wyrzuty sumienia. Ten zakład
był niemoralny, dlaczego Andreas wybrał akurat ją? Chwila, chwila,
przecież doskonale wiadomo dlaczego. Tylko Caroline Listing nie
leciała na wielkiego Toma Kaulitza, tylko jej nie mógł mieć
na kiwnięcie palcem. No nie licząc oczywiście Veronicy, ale jej
nigdy nie brał pod uwagę ze względu na brata, których
kochał się w tej słodkiej blondyneczce. Nie mniej jednak nigdy
nawet nie pomyślał, żeby zmuszać do czegokolwiek Caroline, to
będzie jej własna, dobrowolna decyzja, czyli było to równoznaczne
z tym, że nie powinien mieć wyrzutów sumienia. Z takim
właśnie założeniem poszedł na imprezę do Konstanze.
Od
dwóch godzin siedział na kakaowej kanapie i nudził się jak
mops. Czekał na Caroline już dwie godziny, a ona wciąż nie
przybywała. Spojrzał kolejny raz na zegarek i ze znużeniem zaczął
rozglądać się po salonie. Beżowe ściany idealnie komponowały
się z drewnianymi meblami w kolorze ciemnej czekolady. Pokój
urządzony był w iście amerykańskim stylu. Kanapy z ogromnymi
poduszkami ustawione były wokół ogromnego kominka, który
nadawał pomieszczeniu przytulności. Przy nich ustawiony był
niewielki stolik, na którym Tom właściwie od razu położył
nogi. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów
namalowanych przez mamę Konstanze. W rogu pokoju ustawiony był
ogromny stół na którym znajdował się prowiant
dzisiejszej imprezy. Dzięki męskiej części gości na stole
górował alkohol. Uśmiechnął się na myśl, że już
niedługo będzie popijał drinki z Caroline. Spojrzał na zegar
wiszący na ścianie i znów się skrzywił. Ile można na nią
czekać?!
Nagle
zadzwonił dzwonek, budząc go z letargu. Spojrzał w stronę drzwi i
szeroko się uśmiechnął. Nareszcie. Zobaczył Caroline i oniemiał
z wrażenia. Wyglądała tak pięknie, jak anioł, szkoda tylko, że
nie jego.
-
Oj, stary, stary – Andreas podszedł do niego, jego rozbawienie
irytowało Toma – wzrokiem jej nie przelecisz. Do roboty, brachu!
-
Och, zamknij się – warknął, udając się do ogrodu. Musiał
przemyśleć jakąś dobrą strategię. Coś, co sprawiłoby, że
Caroline nagle zechciałaby mu się oddać, a jednocześnie później
nie miała do niego pretensji. Powtórzył sobie jeszcze raz
ostatnią myśl i gorzko się zaśmiał. Chyba w życiu nie wymyślił
niczego tak głupiego, przecież to było irracjonalne. Caroline nie
jest głupiutka, to po pierwsze, po drugie jest na niego zła, co w
rezultacie utrudnia wszystko.
Niespostrzeżenie
wszystko potoczyło się jakby w przyspieszonym tempie. Zobaczył ją
wraz z Georgiem, którzy wychodzą na zewnątrz,
niespodziewanie panna Listing zaczęła płakać. Nie wiedział co ma
robić, poczekał aż się uspokoi i podszedł. Początkowo nie
chciała powiedzieć jaki jest powód jej płaczu, lecz pod
wpływem jego ciepłego, zmartwionego spojrzenia zmieniła zdanie.
Poczuł ogromną wściekłość na Christiana, lecz jednak obiecał
jej, że nie zrobi nic głupiego. Georg zostawił ich samych, a on
nie wiedział co ma mówić. Spojrzał na nią i zauważył, że
łzy zrujnowały jej makijaż. Mimo tego wyglądała nieziemsko. Jej
śniada karnacja sprawiała, że już dawno wyrobił sobie swój
typ ideału dziewczyny, którym była właśnie Caroline.
-
Rozmazałaś się – powiedział i wierzchem dłoni starł z jej
policzka czarną plamkę. Przybliżył się do niej, a ona ufnie
wtuliła się w niego. Spojrzała mu w oczy i ich twarze znalazły
się niebezpiecznie blisko siebie. Przymknęła oczy, nadając uroku
tej chwili, ich usta dzieliło zaledwie kilka centymetrów, gdy
nagle pojawił się Bill i Veronica razem z butelką tequili, cytryną
i solą.
-
Una vez al año no hace daño! - krzyknął
entuzjastycznie czarnowłosy i rozlał pierwszą kolejkę.
-
Nie wiedziałem, że znasz hiszpański, braciszku – powiedział Tom
nieco ironicznym tonem. Był wściekły, że Bill przerwał im w
takim momencie. Chociaż jego dalsza dedukcja utwierdziła go w
przekonaniu, że po wypiciu dużej dawki alkoholu Caroline się
rozluźni i może uda mu się wygrać zakład.
~*~
Tom
podpierał chwiejącą się dziewczynę, która kurczowo
trzymała go za przedramię. Brunetka co chwilę potykała się o
własne nogi, przez co rozbawiony do granic możliwości Kaulitz nie
mógł opanować drwiącego uśmieszku, który wkradł
się na jego twarz. Wypił więcej od niej, a trzymał się o wiele
lepiej, zachowywał w miarę trzeźwy umysł. Przy każdym straceniu
równowagi ulicę stroił jej głośny śmiech. Dobry humor
udzielił się także jemu, chyba pierwszy raz widział ją w takim
stanie. Może rozluźniła się trochę za bardzo, ale wydawała się
taka radosna. Nie było między nimi tej sztywnej atmosfery,
zachowywała się całkiem naturalnie, oczywiście o tyle o ile może
„naturalnie” zachowywać się pijany człowiek.
-
Tom... – szepnęła, potykając się
setny raz tego wieczoru, patrząc na niego swoimi ogromnymi zielonymi
oczyma.
-
Tak? - zapytał i spojrzał na jej twarz,
szeroko się uśmiechając. Kiedy tak na niego patrzyła czuł się
zahipnotyzowany. Alkohol napłynął mu do mózgu i musiał się
pilnować, żeby nie skręcić w jakąś boczną ulicę i nie zacząć
jej całować. Nie mógł postąpić tak głupio, nie mógł
zepsuć tej całej atmosfery, która aktualnie mu sprzyjała.
-
Mógłbyś przestać gapić się na
mój dekolt, zbereźniku! – powiedziała stanowczo z lekkim
rozbawieniem, niszcząc wyimaginowany romantyzm sytuacji, który
urodził się w jego głowie. Cekinki na jej sukience mieniły się w
świetle latarni, zahaczył językiem o kolczyk w wardze. Poczuł
silny zastrzyk pewności siebie.
-
Ja? - udawał zdziwienie – po prostu
podziwiam piękno. - dokończył pewnie. Wiedział, że będzie
musiał postawić wszystko na jedną kartę.
-
Próbujesz być romantyczny? -
zapytała, podnosząc jedną brew. Wyglądała komicznie nieudolnie
próbując być ironiczną.
-
Możliwe.
-
Kaulitz, czy ty mnie podrywasz? - całkowicie
rozluźniła uścisk, puszczając jego rękę i stając na wprost
niego. Patrzyła na niego z wyczekiwaniem i nieukrywaną ciekawością.
Przez głowę przeleciała mu myśl, że chyba przesadził. Cóż,
raz się żyje.
-
A powinienem? - odpowiedział pytaniem na
pytanie, złapał ją za biodra i przyciągnął do siebie, nie
opierała się. Wiedział, że mógłby zrobić o wiele więcej,
a ona pod wpływem upojenia alkoholowego, pozwoliłaby na każdy jego
zabieg. Przybliżył swoją twarz do lica brunetki, jej oddech
gwałtownie się przyspieszył, przelotnie musnął jej usta i
szepnął na ucho, ponownie to samo pytanie. - Powinienem? - nie
odpowiedziała, zdjęła balerinki, i klepiąc go w plecy, krzyknęła
„berek”. Pobiegł za nią z zadowoloną miną, wiedział, że
tej nocy Caroline Listing będzie jego.
__________________
Nie wiem na jak długo tu jestem, nie wiem czy ktokolwiek tu będzie, ale wiem, że muszę skończyć ich historię. To przez cały czas żyje we mnie i co jakiś czas nie daje mi spać. Mam tak wiele pomysłów, że nie wiem na co się zdecydować.
__________________
Nie wiem na jak długo tu jestem, nie wiem czy ktokolwiek tu będzie, ale wiem, że muszę skończyć ich historię. To przez cały czas żyje we mnie i co jakiś czas nie daje mi spać. Mam tak wiele pomysłów, że nie wiem na co się zdecydować.